Obudziłam się w ramionach Hazzy. Coś niesamowitego. Wyobrażałam sobie, jak bardzo musiało mu być niewygodnie. Trzymał swoją rękę na mojej talii, więc nie mogłam wstać, bo nie chciałam go obudzić. Kombinowałam na różne sposoby, jak wstać. Spojrzałam na Harrego, widziałam uśmiech na jego twarzy. Domyśliłam się, że już nie śpi. Po chwili wybuchł śmiechem, po czym ja też zaczęłam się śmiać.
- To jak już nie śpisz, to mogę zejść na chwilę z łóżka. - powiedziałam
- Zostań.. Uwielbiam spędzać z tobą czas. - powiedział błagalnie patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami
- Zaraz przyjdę, cierpliwości.- powiedziałam i uśmiechnęłam się
Poszłam tylko się ubrać i ogarnąć. Cały dzień musiałam siedzieć w łóżku, więc nie ubierałam się jakoś elegancko. Zwykłą białą koszulkę i dresy.
~*~
Gdy weszłam do salonu, tam gdzie spaliśmy. Spojrzałam na łóżko, ale Harrego tam nie było. Widziałam buty w korytarzu, więc miałam pewność, że jest w domu. Położyłam się na kanapie i czekałam na niego. Wszedł do salonu z tacką, na której było śniadanie.
- Śniadanie do łóżka. - powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko
- O mój boże.. Nie musiałeś, na prawdę. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Nie musiałem, ale chciałem. Nie możesz dużo chodzić i robić, bo masz nogę w gipsie, a ja nie pozwolę, abyś chodziła głodna. - powiedział
Zabrakło mi słów położył tackę i zjedliśmy śniadanie. Jak na mężczyznę gotował wybornie. Bardzo się najadłam. W domu nie było nic, co moglibyśmy porobić. Wszystko jak zwykle przeze mnie. Byłam zła sama na siebie. Gdybym nie złamała tej nogi, moglibyśmy porobić coś razem, na przykład gdzieś pójść.
- Strasznie chce mi się pić, po tym śniadaniu. Masz coś do picia? - zapytał Harry
- Hm.. Sprawdź w szafce, jak nic tam nie będzie to nie mam. Obawiam się, że chyba nawet herbaty nie ma.- powiedziałam trochę zamyślona
Harry sprawdził szafkę, ale nic tam nie było.
- Tu za rogiem jest sklep, może pójdę szybko i zaraz wrócę. - powiedział Harry
- Dobrze. Jak ci się chce, to możesz pójść.- odpowiedziałam.
Harry założył buty i wyszedł z domu. Włączyłam telewizor. Nie lubię siedzieć sama w domu po cichu. Muszę czegoś słuchać, czuję się wtedy bardziej bezpiecznie. Nie minęły nawet dwie minuty, gdy usłyszałam pisk opon. Mimo wszystko wyszłam zobaczyć co się stało, bo bardzo się przestraszyłam. Bardzo trudno mi było chodzić z gipsem, zanim doszłam na miejscu była już karetka. Nogi się pode mną ugięły, gdy zobaczyłam tam Harrego. To nie mogła być prawda! Zabrali go do szpitala. Nie mogłam się uspokoić. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do Harrego.
Wbiegłam do szpitala i poszłam zapytać się kogoś co z nim jest.
- Przepraszam, przed chwilą był wypadek. Harry Styles. Gdzie on jest?! Co mu się stało?! W jakim on jest w stanie?! - powiedziałam, wręcz wykrzyczałam płacząc.
- Czy jest pani jego rodziną? - zapytała pielęgniarka
- Nie, ale.. ale.. ale.. PROSZE MI POWIEDZIEĆ CO Z NIM JEST!!!! - powiedziałam płacząc co raz bardziej.
- Przepraszam, ale nie mogę udzielić pani informacji. - powiedziała i odeszła
- Ale.. ale.. ale.. ja proszę. -powiedziałam po cichu, ale wydaje mi się, że nikt mnie nie usłyszał. Siedziałam w szpitalu, bałam się, czułam, że jest z nim źle, czułam to gdzieś w środku, ale miałam nadzieję, że się mylę, że on niedługo wyjdzie, że ktoś powie mi, że wszystko jest dobrze.
Do szpitala wpadła kobieta, też płakała. Podeszła do jednego lekarza i powiedziała.
- Dzień dobry, moje nazwisko to Styles. Tu.. tu jest.. mój syn. Gdzie on jest?! Jak to się stało?!- powiedziała płacząc tak jak ja.
- Dzień dobry, Leży on w pierwszej sali po lewo, ale niestety obecnie nie może pani wejść, bo są przeprowadzane badania. Powiadomię panią jak będzie mogła pani zobaczyć syna. Proszę się uspokoić i poczekać cierpliwie.
- Ale niech pan powie w jakim on jest stanie!!! - powiedziała zdenerwowana, bała się o niego
- Nie jest najlepiej, ale bywały gorsze przypadki. Pare dni musi zostać w szpitalu, ale niedługo z tego wyjdzie, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. To lekki wstrząs mózgu.
Oczy otworzyły mi się szeroko. To była jego mama. Kobieta usiadła koło mnie. Wyglądała na miłą i bardzo zmartwioną. Zauważyła moje łzy w oczach.
- Co się stało? - zapytała miło
- Mój przyjaciel miał wypadek. -odparłam
Nie mogłam powiedzieć jej, że słyszałam jej rozmowę, że mój przyjaciel, to jej syn. To była trochę nie zręczna sytuacja.
- Współczuję ci bardzo. - powiedziała
- A pani... - powiedziałam, nie wiedziałam jak dokończyć
- Mój syn... On.. On miał wypadek, ma wstrząs mózgu. - powiedziała i znowu zaczęła płakać
Też zaczęłam płakać.
- Ja nic nie wiem o tym, co jest Ha.... mojemu przyjacielowi- powiedziałam, ale nie chciałam mówić, że chodzi o Harrego
Nagle z sali, w której leżał Harry wybiegła pielęgniarka i szybko wróciła z lekarzem. Biegli szybko, jakby coś się stało. CO SIĘ STAŁO HARREMU?! Jego mama i ja zaczęłyśmy płakać. Przytuliłam ją i czekałyśmy, aż powie co się stało. Bardzo się bałam, że coś poważnego się stało tak bliskiej mi osobie.
piątek, 21 czerwca 2013
piątek, 14 czerwca 2013
Rozdział 4
Leżałam na kanapie i przeglądałam, co ciekawego dzieję się na Facebooku. Jak zwykle nic interesującego. Wzięłam telefon do ręki i postanowiłam napisać do Hazzy.
------------------------------------------------------------------------------
Wyszykowałam się, założyłam luźną sukienkę w kwiatki, nie zbyt elegancką, półbuty, włosy upięłam w wysokiego koka, założyłam kilka bransoletek na rękę, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam torebkę i wyszłam do Harrego. W ręku trzymał różę. Był ubrany w białą koszulkę, czarną marynarkę, czarne obcisłe spodnie a na nogach trampki.
- To dla ciebie.- powiedział Hazza wręczając mi różę
- Ojejku, dziękuję. -odparłaś nieco onieśmielona.
- To gdzie idziemy? - zapytał Harry
- Hmm... Może pójdziemy ... nie no nie wiem. -powiedziałam i zachichotałam
- Wiem. Pójdziemy do Zoo. - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - zabawimy się trochę
- No Ok. Będzie ciekawie. Jak ja dawno nie byłam w Zoo. Ostatni raz byłam 8 lat temu, z moją babcią. - powiedziałam zatrzymując łzy
- To chodź- powiedział
20 minut później byliśmy już w Zoo. Było tam tyle zwierząt. Były też różne stoiska. Kupiliśmy sobie watę cukrową. Śmialiśmy się i bawiliśmy jak małe dzieci. Przy nikim innym nie czuję się tak dobrze jak przy Harrym. Wszystko było takie idealne. Dopóki ja nie przewróciłam się i nie złamałam nogi. Mam tak zawsze. Zawsze kiedy chcę, aby jakaś chwila trwała już na zawsze mi musi się coś stać. To u mnie norma. Noga strasznie mnie bolała. Harry wziął mnie na ręce, co było trochę niezręczne, i zadzwonił po taxówkę. Pojechaliśmy do szpitala gdzie założyli mi gips. Przez 6 tygodni nie mogłam ruszać się z domu. Z powrotem też wracaliśmy taxówką.
- Przepraszam, że zepsułam ci dzień - powiedziałam smutna
- To nie Twoja wina! Niestety akurat złamałaś sobie nogę. Niezbyt dobrze, bo nie będziesz mogła wychodzić z domu, ale nie martw się, jeśli nie będzie ci to przeszkadzać będę odwiedzał cię codziennie i będę pomagał ci w czym tylko będziesz chciała. -powiedział z zaangażowaniem
- Dziękuje, ale nie musisz, nie będę cię wykorzystywała. - powiedziałam z uśmiechem
- Ale ja nalegam. -powiedział i wyszczerzył ząbki
- Jak chcesz. Dla ciebie drzwi zawsze są otwarte.- powiedziałam
- Teraz też? - powiedział żartobliwie
- Yhm, tak. Chcesz to wchodź.- powiedziałam
----
Weszliśmy do domu. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru co do zajęć, bo z moją nogą to zbyt wiele nie można było robić. Usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy horror. Próbowałam udawać, że się nie boję. Harry objął mnie ręką. Było już późno oczy same mi się zamykały, a film się jeszcze nie skończył. Nie wytrzymałam i usnęłam
~Oczami Harrego~
Susan usnęła mi na ramieniu, nie mogłem odejść, nie chciałem jej obudzić, tak słodko spała. Usnąłem też po jakimś czasie. To już było silniejsze ode mnie. Spaliśmy tak aż do rana.
czwartek, 13 czerwca 2013
Rozdział 3
Cały czas myślę o tym co się stało. Czy Harry na prawdę mnie lubi? Czy na prawdę inni uważają, że zadawanie się ze mną to oznacza 'nie bycie fajnym' ? Czy one są zazdrosne? Mam milion pytań, na które nie znam odpowiedzi. Na dodatek z każdym dniem zakochuję się w zielonookim co raz bardziej! Mam ochotę mu to powiedzieć, ale boję się, że mnie wyśmieje, że będzie koniec naszej przyjaźni. Wiem, znam go dopiero tydzień, ale czuję, jakbym znała go od małego.
Położyłam się spać. Jak zawsze nastawiłam budzik na 6:30. Nie mogłam zasnąć. Cały czas męczyły mnie te pytania, to co one powiedziały, to co mówił Harry, wyobrażałam sobie jak mu wyznaję miłość, a on mnie wyśmiewa, wyobrażałam też sobie, ze on mówi że też mnie kocha, ale to tylko marzenie. Jak taki przystojny facet, za którym laski się uganiają może pokochać taką zwykłą szarą myszkę jak ja. Strasznie mnie to zdołowało. Usnęłam dopiero około 2 w nocy. Nie dosyć, że obudziłam się taka niewyspana, to jeszcze strasznie bolało mnie gardło. Nie mogłam nic mówić. Wzięłam tabletki i położyłam się do łóżka. źle się czułam, postanowiłam nie iść do szkoły, wyleczyć się i odespać noc.
O godzinie obudził mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się kto to może być, bo tak na prawdę, nie znam zbyt wiele osób z nowego otoczenia. Założyłam jakąś bluzę pierwszą z wierzchu i poszłam zobaczyć kto to. Wyjrzałam przez okno w kuchni, zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Hazzę stojącego pod furtką. Otworzyłam mu, głupio byłoby rozmawiać tylko przez domofon. Gdy wszedł powiedziałam, żeby chwilkę zaczekał, żebym mogła się ogarnąć. Chciałam wyglądać dziewczęco, zależało mi, na opinii Harrego. On wyglądał po prostu bosko. Miał białą koszulkę, czarne rurki i czarne trampki. Gdy już się ubrałam i ogarnęłam zeszłam do niego.
- Czemu cię nie było dzisiaj w szkole?- zapytał Hazza
- Gardło mnie bardzo bolało.- odpowiedziałam
- Ale lepiej już?- zapytał ze zmartwieniem
- Tak, dziękuję. Już mnie nie boli- odpowiedziałam i nieśmiało się uśmiechnęłam
- To.. może dasz wyciągnąć się na jakiś spacer?- zapytał i uśmiechnął się pokazując swoje bielutkie ząbki
- No.. okey.. tylko wezmę torebkę i możemy iść.- powiedziałam
Nie potrafiłam odmówić. Ten oczy, ten uśmiech, po prostu musiałam. A w dodatku chciałam coś więcej się o nim dowiedzieć.
---------------
Po dziesięciu minutach byliśmy w pobliskim parku. Usiedliśmy na ławce. Panowała niezręczna cisza.
- Znam Cię sporo czasu, a praktycznie nic o Tobie nie wiem. - powiedział Harry
- No.. No ale co chciałbyś wiedzieć? - zapytałam
- No nie wiem.. Na przykład czym się interesujesz? Skąd pochodzisz? Czym zajmują się Twoi rodzice, jesli można wiedzieć ?
- Więcc.... Interesuję się muzyką, lubię śpiewać, pochodzę z Berlina, moi rodzice.. oni.. onii..
Do moich oczu napłynęły łzy.
- Przepraszam. Mogłem się nie pytać. - powiedział i spuścił głowę w dół
- Dobrze, dobrze, powinnam pogodzić się z faktem, że oni nie żyją. Oni zginęli w pożarze 8 lat temu. Był to wielki pożar, ocalałam tylko ja. Po tej tragedii mieszkałam z babcią, a teraz mieszkam tu.
- O jeju, to na prawdę straszne, jeszcze raz przepraszam, że zacząłem. Przepraszam.- powiedział. Widać, że było mu smutno.
- No dobra, nie ważne. To może powiedz coś o sobie.- powiedziałaś ocierając łzy
- Również interesuję się muzyką i trochę modelingiem. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy
- To fajnie, masz śliczny głos i na modela też się nadajesz... - powiedziałaś odwzajemniając uśmiech
- Heh. Dzięki. Moi rodzice mają firmę, nie mają dla mnie czasu, mieszkam sam. - powiedział, ale już uśmiech z twarzy mu zszedł
- Oj. Też niezbyt ciekawie, ale takie jest życie- powiedziałaś
- No.. Wiesz co, ja już muszę iść, odprowadzę cię do domu.
----------
Odprowadził mnie do domu.
- Dziękuję, ze wyrwałeś mnie chociaż na chwilę z domu, świetnie się bawiłam.- powiedziałam
- Ja również dziękuję. Masz mój numer. Napisz jak będziesz miała chwilę wolną.- powiedział i dał ci wizytówkę
- Dziękuję, na pewno napiszę. -powiedziałam i uśmiechnęłam się
- To pa. - powiedział
- Papa - odparłam i uśmiechnęłaś się
To był chyba najlepszy dzień w moim życiu. Nareszcie miałam komu się wygadać. Weszłam do domu, włączyłam telewizję i tak spędziłam reszte dnia.
Położyłam się spać. Jak zawsze nastawiłam budzik na 6:30. Nie mogłam zasnąć. Cały czas męczyły mnie te pytania, to co one powiedziały, to co mówił Harry, wyobrażałam sobie jak mu wyznaję miłość, a on mnie wyśmiewa, wyobrażałam też sobie, ze on mówi że też mnie kocha, ale to tylko marzenie. Jak taki przystojny facet, za którym laski się uganiają może pokochać taką zwykłą szarą myszkę jak ja. Strasznie mnie to zdołowało. Usnęłam dopiero około 2 w nocy. Nie dosyć, że obudziłam się taka niewyspana, to jeszcze strasznie bolało mnie gardło. Nie mogłam nic mówić. Wzięłam tabletki i położyłam się do łóżka. źle się czułam, postanowiłam nie iść do szkoły, wyleczyć się i odespać noc.
O godzinie obudził mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się kto to może być, bo tak na prawdę, nie znam zbyt wiele osób z nowego otoczenia. Założyłam jakąś bluzę pierwszą z wierzchu i poszłam zobaczyć kto to. Wyjrzałam przez okno w kuchni, zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Hazzę stojącego pod furtką. Otworzyłam mu, głupio byłoby rozmawiać tylko przez domofon. Gdy wszedł powiedziałam, żeby chwilkę zaczekał, żebym mogła się ogarnąć. Chciałam wyglądać dziewczęco, zależało mi, na opinii Harrego. On wyglądał po prostu bosko. Miał białą koszulkę, czarne rurki i czarne trampki. Gdy już się ubrałam i ogarnęłam zeszłam do niego.
- Czemu cię nie było dzisiaj w szkole?- zapytał Hazza
- Gardło mnie bardzo bolało.- odpowiedziałam
- Ale lepiej już?- zapytał ze zmartwieniem
- Tak, dziękuję. Już mnie nie boli- odpowiedziałam i nieśmiało się uśmiechnęłam
- To.. może dasz wyciągnąć się na jakiś spacer?- zapytał i uśmiechnął się pokazując swoje bielutkie ząbki
- No.. okey.. tylko wezmę torebkę i możemy iść.- powiedziałam
Nie potrafiłam odmówić. Ten oczy, ten uśmiech, po prostu musiałam. A w dodatku chciałam coś więcej się o nim dowiedzieć.
---------------
Po dziesięciu minutach byliśmy w pobliskim parku. Usiedliśmy na ławce. Panowała niezręczna cisza.
- Znam Cię sporo czasu, a praktycznie nic o Tobie nie wiem. - powiedział Harry
- No.. No ale co chciałbyś wiedzieć? - zapytałam
- No nie wiem.. Na przykład czym się interesujesz? Skąd pochodzisz? Czym zajmują się Twoi rodzice, jesli można wiedzieć ?
- Więcc.... Interesuję się muzyką, lubię śpiewać, pochodzę z Berlina, moi rodzice.. oni.. onii..
Do moich oczu napłynęły łzy.
- Przepraszam. Mogłem się nie pytać. - powiedział i spuścił głowę w dół
- Dobrze, dobrze, powinnam pogodzić się z faktem, że oni nie żyją. Oni zginęli w pożarze 8 lat temu. Był to wielki pożar, ocalałam tylko ja. Po tej tragedii mieszkałam z babcią, a teraz mieszkam tu.
- O jeju, to na prawdę straszne, jeszcze raz przepraszam, że zacząłem. Przepraszam.- powiedział. Widać, że było mu smutno.
- No dobra, nie ważne. To może powiedz coś o sobie.- powiedziałaś ocierając łzy
- Również interesuję się muzyką i trochę modelingiem. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy
- To fajnie, masz śliczny głos i na modela też się nadajesz... - powiedziałaś odwzajemniając uśmiech
- Heh. Dzięki. Moi rodzice mają firmę, nie mają dla mnie czasu, mieszkam sam. - powiedział, ale już uśmiech z twarzy mu zszedł
- Oj. Też niezbyt ciekawie, ale takie jest życie- powiedziałaś
- No.. Wiesz co, ja już muszę iść, odprowadzę cię do domu.
----------
Odprowadził mnie do domu.
- Dziękuję, ze wyrwałeś mnie chociaż na chwilę z domu, świetnie się bawiłam.- powiedziałam
- Ja również dziękuję. Masz mój numer. Napisz jak będziesz miała chwilę wolną.- powiedział i dał ci wizytówkę
- Dziękuję, na pewno napiszę. -powiedziałam i uśmiechnęłam się
- To pa. - powiedział
- Papa - odparłam i uśmiechnęłaś się
To był chyba najlepszy dzień w moim życiu. Nareszcie miałam komu się wygadać. Weszłam do domu, włączyłam telewizję i tak spędziłam reszte dnia.
Rozdział 2
Gdy się obudziłam była 6:30. Miałam być w szkole o 8:00. Miałam jeszcze sporo czasu, bo szkoła była blisko mojego mieszkania. Poszłam umyć zęby, zrobić makijaż, ubrać się itp. Zjadłam śniadanie, wzięłam torbę i poszłam do szkoły. Po drodze spotkałam Harrego. Podbiegł do mnie i zaczął ze mną rozmawiać. Rozmawiałam z nim co raz bardziej odważnie, moja nieśmiałość w stosunku do niego trochę się zmniejszyła. Miał w sobie to coś. Był dla mnie po prostu idealny. Zabawny, przystojny, sympatyczny, a na dodatek taaaaki uroczy. Po prostu ideał. Gdy weszliśmy do szkoły widziałam złośliwe spojrzenia niektórych dziewczyn. Widziałam podłość, złość, nienawiść do mnie i zazdrość w ich oczach. Ale ja przecież tylko z nim rozmawiałam. Nie ukrywajmy, Harry był jednym z najprzystojniejszych w tej szkole. Za wszelką cenę chciały, aby ode mnie odszedł, aby zainteresował się nimi. Podeszły i coś zaczęły mówić.
-Harry.. Harry, wiesz co, może pomógłbyś nam ... yyhmm.. pomógłbyś nam? - powiedziała jedna z 'laleczek'.
-Nie widzisz, że coś robię?! - powiedział lekceważąco Harry
Były zszokowane. Zawsze wszystko było na ich zachowanie, połowa chłopaków się w nich kocha. Chyba nigdy się z czymś takim nie spotkały. Widząc jak zareagował Harry na ich zachowanie, zrobiło mi się tak jakoś miło, poczułam, że ktoś mnie polubił, że chce ze mną spędzać czas. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Ja i Harry rozeszliśmy się do swoich klas. Gdy lekcje się skończyły szłam w stronę swojej szafki. Widziałam, ze Harry rozmawiał z tamtymi 'laleczkami'. Nie przeszkadzało mi to, do momentu aż niechcący usłyszałam "Nie zadawaj się z tą wieśniaczką. Chcesz zepsuć sobie reputację?!". Gdy usłyszałam te słowa, zrobiło mi się tak strasznie smutno, czułam, jakby serce mi pękło. Nie chciałam słuchać dalej tej rozmowy. Z jednej strony, coś w środku mówiło mi, żeby pokazać, że ja też potrafię się odezwać, że nikt nie może mną pomiatać i mnie poniżać, ale nie potrafiłam. Bałam się, że to będzie jeszcze gorsze, że uwezmą się na mnie, nie dadzą mi żyć. Postanowiłam po prostu zerwać kontakt z Harrym. Ciężko mi było, bo w głębi duszy kochałam go, ale jeśli tak miało być lepiej, jeśli przeze mnie ma on cierpieć. To wolę, żebym ja przecierpiała.
Po lekcjach poszłam do sali muzycznej, gdzie pani Steward pozwoliła mi śpiewać i grać na pianinie. Powiedziała, że mam do tego powołanie. Poszłam i zaczęłam śpiewać, śpiewałam i grałam to co czułam, miałam tyle emocji w sobie, smutek, złość, upokorzenie. To wszystko we mnie siedziało. Tylko gdy grałam i śpiewałam, mogłam zapomnieć o rzeczywistości. Nawet nie usłyszałam, kiedy do klasy wszedł Harry.
- O.. To ja.. to ja pójdę. - powiedziałam
- Ale ja do Ciebie.- Odrzekł Harry
- To chyba nie najlepszy pomysł, żebyśmy rozmawiali, tylko niszczę Twoją reputację!!!- odpowiedziałam mu ze łzami w oczach
- Chodzi Ci o to, co te idiotki powiedziały?! Nigdy nie uważałem, że mam jakąś reputację, nawet jeśli bym ją miał, na pewno byś mi jej nie odebrała. One są zazdrosne, że rozmawiam z Tobą, że nimi się nie zadaję! -powiedział
Złapał mnie za ramiona, patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem, przytulił mnie. I powiedział, że nie obchodzi go co sądzą inni, że zna mnie zaledwie kilka dni, ale czuje, jakby znał mnie wieki, że na prawdę mnie lubi.
Cały czas myślałam o tym, co powiedział Harry i o tym co mówiły tamte dziewczyny. Czy one mówiły to tylko ze złości, czy uważają tak na prawdę? Nie mogę przestać o tym myśleć.
środa, 12 czerwca 2013
Rozdział 1
~oczami Susan~
Znowu obudziłam się ze łzami w oczach. Już wiem, że ten dzień nie będzie udany. Znów śniła mi się ta noc, noc w której zginęła cała moja najbliższa rodzina. Moja starsza siostra, mama i tata. Miałam zaledwie 10 lat, ale pamiętam, jakby to wszystko działo się wczoraj. Pamiętam, jak strażak wynosił mnie z tego domu, pamiętam, wszędzie był dym. Płakałam. Zamieszkałam u babci, po pożarze. Do tej pory nie mogę się pozbierać. To wydarzenie zmieniło mnie. Nie umiem śmiać się i cieszyć życia jak dawniej. Po prostu nie umiem.
Otarłam łzy i poszłam się pomalować i ubrać. Musiałam zakryć podpuchnięte oczy od płaczu. To był mój pierwszy dzień w nowej szkole. Chciałam się zwyczajnie, ale ładnie. Mam na prawdę sporo ubrań. Nie mogę narzekać. Ubrałam się tak:
Weszłam do szkoły, zapytałam się, w której klasie będę miała lekcje. Byłam tam zupełnie nowa. Moja klasa była w miarę spoko. Tylko bałam się 3 typków. Wyglądali potwornie. Widać było, że piją, ćpią. Widać było po ich zachowaniu, po ich odzywkach.
Gdy szłam korytarzem wpadłam na chłopaka..Spojrzałam na niego, cicho przeprosiłam i poszłam dalej. Chyba coś mówił, ale byłam taka nieśmiała, że nie byłam w stanie się nawet zatrzymać i na niego spojrzeć. Miał piękne loki, zielone oczy, dołeczki. Jak dotąd, nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale przekonałam się na własnej skórze, że jednak coś takiego istnieje.
Gdy już skończyłam lekcje szłam w stronę drzwi wyjściowych. Podbiegł do mnie on.. Ten nieznajomy, ten z bujnymi lokami, ten z zielonymi oczami. Na początku myślałam, ze mnie z kimś pomylił, ale nie. Zapytał mnie jak mam na imię. Odpowiedziałam mu po cichu. Bardzo się go wstydziłam. Przedstawił się. Ma na imie Harry, Harry Edward Styles. Powiedział, że chciałby mnie poznać bliżej. Odprowadził mnie do domu. Bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. To była jedyna osoba, z którą od ośmiu lat tak szybko nawiązałam kontakt.
-Przepraszam, ale ja muszę już iść.. - powiedziałam nieśmiało
-Dobrze too... - powiedział i niedokończył
- To paa.. - dokończyłam i uśmiechnęłam się nieśmiało
Harry przybliżył się, jakby chciał mnie przytulić, jednak ja odsunęłam się od niego.
- Przepraszam, przepraszam ale... -powiedziałam i nie wiedziałam co dalej powiedzieć
- Dobrze, dobrze. Do jutra. - powiedział, wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki i poszedł w swoją stronę.
Gdy weszłam do domu, nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Najgorsze było to, że nie miałam nawet nikogo, komu mogłabym się zwierzyć, nie miałam komu opowiedzieć o tym, co dzisiaj się stało. Moja pierwsza miłość. Zachciało mi się płakać. Ze łzami w oczach położyłam się i usnęłam.
Prolog
Susan Philips - 18 lat, nieśmiała. Miała bardzo przykrą przeszłość, co bardzo zmieniło jej zachowanie. Stała się skryta dla ludzi. Do niedawna mieszkała w Berlinie, ale miała zbyt wiele wspomnień; i dobrych i złych, aby mieszkać tam. To wszystko ją przytłaczało. Nie miała praktycznie nikogo, kto mógłby ją wesprzeć. Przeprowadziła się do San Diego, gdzie chciała zacząć nowe życie.
Harry Styles- 19 letni przystojniak. Miał bardzo uparty charakter, był czasem nawet zbyt pewny siebie. Od zawsze mieszka w San Diego. Od roku mieszka sam, bez rodziców. Nie palił, czasem pił. Pochodzi z zamożnej rodziny, co widać po jego markowych ubraniach, butach, czy po samochodzie. Rodzice dają mu kasę, gdy jej potrzebuje. Jest i od zawsze był rozpieszczany. Jest jedynakiem.
Harry Styles- 19 letni przystojniak. Miał bardzo uparty charakter, był czasem nawet zbyt pewny siebie. Od zawsze mieszka w San Diego. Od roku mieszka sam, bez rodziców. Nie palił, czasem pił. Pochodzi z zamożnej rodziny, co widać po jego markowych ubraniach, butach, czy po samochodzie. Rodzice dają mu kasę, gdy jej potrzebuje. Jest i od zawsze był rozpieszczany. Jest jedynakiem.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



